O KROK OD NIESZCZĘŚCIA. NIE ZOSTAWIAJMY DZIECI I ZWIERZĄT W SAMOCHODZIE!

Autor: mat prasowe MSWiA 2019-06-12 08:16:58
Policjanci otrzymali zgłoszenie, że na parkingu, w zamkniętym samochodzie siedzi mała dziewczynka. Z uwagi na panujące upały istniało ryzyko, że dziecko może dostać udaru. Stróże prawa bardzo szybko dotarli do dziadka małoletniej, który będąc nieświadomym zagrożenia robił zakupy w pobliskim markecie. Dziewczynka z objawami przegrzania trafiła do szpitala.
10 czerwca 2019 roku około godziny 16:00 policjanci podjechali na parking jednego z łódzkich marketów, przy skrzyżowaniu ulic Narutowicza i Kopcińskiego. Według zgłoszenia miało się tam znajdować dziecko siedzące w zamkniętym samochodzie. Na mundurowych czekał również 41-letni mężczyzna, który wskazał pozamykane auto, a w nim mała dziewczynkę. Świadek powiedział funkcjonariuszom, że ta sytuacja trwa niezmiennie od około 20 minut. Widać było, że dziecko jest przytomne, ale bardzo spocone. Funkcjonariusze weszli do marketu i poprosili obsługę o podanie komunikatu. Po chwili na miejscu pojawił się zdziwiony dziadek 4-latki. Mężczyzna początkowo nie chciał iść z funkcjonariuszami do samochodu. Stwierdził, że chce dokończyć robienie zakupów. Po rozmowie z mundurowymi 61-latek zmienił zdanie i otworzył drzwi od samochodu uwalniając dziewczynkę. Stróże prawa wezwali na miejsce karetkę pogotowia. Podczas wstępnego badania opiekun dziecka uznał, że nie ma potrzeby żeby jego wnuczka pojechała do szpitala. Ostateczną decyzję o zabraniu 4-latki do szpitala podjął jej ojciec, który pojawił się na miejscu interwencji. Ustalaniem szczegółowych okoliczności zdarzenia i stopniem odpowiedzialności mężczyzny, zajmują się funkcjonariusze z I Komisariatu Policji w Łodzi. Za takie zachowanie 61-latkowi grozi kara nawet do 5 lat pozbawienia wolności.

© 2018 Super-Polska.pl stat4u