Kwestia reparacji nigdy nie jest sprawą czysto prawną - wywiad z posłem PiS Bartłomiejem Wróblewskim

Autor: Andrzej Ficek 2017-09-24 20:53:51
Nawet, gdyby nie doszło do formalnego podniesienia kwestii reparacji, jest to argument przy dyskusji o innych sprawach, np. zwrotu zagrabionych w czasie wojny dóbr kultury i sztuki, sytuacji Polaków w Niemczech czy negocjacjach dotyczących budżetu EU - rozmawiał Andrzej Ficek

AF-Jak ocenia Pan realność możliwości uzyskania reparacji wojennych od Niemiec?

BW-Nikt nie podważa, że Polsce należały się reparacje za straty w II wojnie światowej, za którą Niemcy w pełni odpowiadają. Natomiast zarówno Polska, jak i Niemcy mają swoje racje i argumenty w sprawie jak wygląda sytuacja dziś. Dotyczy to i kwestii, czy Niemcy są zobowiązane do zapłacenia reparacji, jak i tego, w jakiej procedurze i kto miałby tę kwestię rozstrzygnąć. Kluczową kwestią jest interpretacja aktu rezygnacji z reparacji przez komunistyczny rząd w 1953 r. W skrócie, gdyby sprawa była oczywista Helmut Kohl po 1989 r. nie domagałby się od Polski ponownego ich zrzeczenia. Inna rzecz, że powoływanie się na wymuszoną przez ZSRR deklarację rządu PRL, a więc rządu niesuwerennego państwa, którego II wojna światowa suwerenności pozbawiła jest dla Niemiec niezręczne i słusznie jest odbierane jako cyniczne.

Kwestia reparacji nigdy nie jest sprawą czysto prawną. Gdyby przyjrzeć się się praktyce międzynarodowej widać, że uzyskanie reparacji to wypadkowa różnych czynników prawnych, moralnych, politycznych i faktycznych. Dlatego nawet gdyby przyjąć, że od strony prawnej wyegzekwowanie reparacji byłoby trudne, pozostaje płaszczyzna polityczna. Wtedy nie tylko argumenty prawne, ale i argumenty słusznościowe oraz moralne mają swoją wagę. Proszę zwrócić uwagę na casus Namibii. Po 100 latach Niemcy rozważają zadośćuczynienie za swoje winy w kraju, który do końca I wojny światowej był ich kolonią. W obliczu milionów zabitych, rannych, represjonowanych oraz wielkich szkód materialnych w Polsce, odrzucenie odpowiedzialności, także finansowej, stawiałoby Niemcy w złym świetle. Do kwestii reparacji, tak jak ogólnie do prezentowania swoich racji na arenie międzynarodowej, musimy podchodzić na chłodno. Emocje bywają złym doradcą. Nigdy nie należy podchodzić też na zasadzie wszystko albo nic. Oficjalne wystąpienie rządu musi być poprzedzone dobrym rozpoznaniem realnych możliwości, rachunkiem potencjalnych zysków i strat. Nawet, gdyby nie doszło do formalnego podniesienia kwestii reparacji, jest to argument przy dyskusji o innych sprawach, np. zwrotu zagrabionych w czasie wojny dóbr kultury i sztuki, sytuacji Polaków w Niemczech czy negocjacjach dotyczących budżetu EU.

AF-Czy w związku z ewentualnymi roszczeniami Polski za straty wojenne można podważać nienaruszalność naszych granic? Takie głosy słychać w Niemczech.

BW-Nie ma żadnych podstaw, aby łączyć sprawę reperacji z kwestią granic. Ta ostatnia została ostatecznie rozstrzygnięta i potwierdzona w licznych umowach międzynarodowych zawartych przez Niemcy, w tym Traktacie między Rzecząpospolitą Polską a Republiką Federalną Niemiec o potwierdzeniu istniejącej między nimi granicy z 1990 r. Podniesienie przez Niemcy kwestii granic byłoby także uznane za niezgodne z zasadami OBWE, NATO i UE.

AF-Czy to prawda ,że w Niemczech obowiązują jeszcze niektóre przepisy prawne wprowadzone za czasów Hitlera?

BW-W Niemczech obowiązuje wiele aktów prawnych, czy decyzji podjętych w czasach narodowosocjalistycznych w latach 1933-45. Uczciwie trzeba dodać, że podobnie i w Polsce mamy wiele regulacji z okresu komunistycznego. W obu przypadkach ich autorytet jest mniejszy, ale z formalnego punktu widzenia obowiązują jak wszystkie inne akty i decyzje.

AF--Jak ocenia Pan możliwość zrównania praw Polonii Polskiej w Niemczech z tymi jakie ma mniejszość niemiecka w Polsce? Dlaczego jest taki opór ze strony Niemieckiej – kraju który szczyci się mianem lidera europejskiej demokracji.

BW-Zasada wzajemności w stosunkach międzynarodowych wymagałaby, aby Polonia Polska w Niemczech miała te same prawa, co mniejszość niemiecka w Polsce. Dotyczy to na przykład zasady, że w wyborach listy mniejszości narodowych nie muszą przekroczyć 5% progu poparcia w skali kraju tak jak inne partie i komitety wyborcze. Tak jest w Polsce, a w konsekwencji 150.000 Niemców mieszkających w Polsce ma swoją reprezentację w Sejmie, natomiast 1,5-2 miliony Polaków w Niemczech nie ma swoich deputowanych do Bundestagu. Oficjalnie Niemcy powołują się na fakt, że Polacy w Niemczech nie stanowią zakorzenionej mniejszości narodowej tak jak to było przed wojną na Śląsku. Nieoficjalnie dodają, że brak takich regulacji nie wynika z antypolskiego nastawienia, ale z obawy że prowadziłoby to w konsekwencji do powstania tureckiej reprezentacji politycznej w Parlamencie, która z tej regulacji skorzystałaby w pierwszym rzędzie. Nawet jeśli przyjąć to wytłumaczenie, można byłoby w zamian oczekiwać niemieckich ustępstw w innych sprawach dotyczących Polonii, np. zwrotu mienia Polonii zarekwirowanego przez Hitlera czy nauczania języka polskiego dla Polaków mieszkających w Niemczech.

© 2018 Super-Polska.pl stat4u