„Granice są w głowie”. Zdobywca Antarktydy już w domu
Przygoda Piotra Sucheni z bieganiem rozpoczęła się niemal trzydzieści lat temu i powoli ewoluowała. Zaczynał od biegów na orientacje w gdyńskiej Flocie. Po dziesięciu latach w klubie postanowił spróbować swoich sił w maratonach. I tak już zostało.
– Kiedyś usłyszałem o maratonie w Tromsø w Norwegii. Pojechaliśmy tam, zająłem trzecie miejsce. Potem ciągnęło mnie dalej na północ. Pojawił się Spitsbergen, później był maraton na biegunie północnym. Zawsze chciałem tam pojechać i pobiec jak najwyżej tego „czubka” Ziemi. Później stwierdziłem, że jak się powiedziało B jak biegun, to trzeba powiedzieć też A jak Antarktyda, czyli przebiec również po drugiej stronie kuli ziemskiej. I tak to się wszystko jakoś potoczyło. Nie dociera do mnie, że przeszedłem do historii. Nie zrobiłem nic wielkiego. Są bardziej sławne osoby ode mnie. Ja tylko pobiegłem i wygrałem maratony na Antarktydzie i biegunie północnym. To było moje sportowe marzenie, które się spełniło – mówi Piotr Suchenia, maratończyk.
Jak przekonuje biegacz z Gdyni, każdy może osiągnąć swoje sportowe cele. Nawet jeśli są nimi arktyczne biegi.
– Granice mamy w głowie i są po to, żeby je przekraczać. Człowiek powinien próbować i nie bać się wyznaczać sobie celów. Wszystko to kwestia psychiki. Jeżeli przygotujemy się mentalnie na to, że jedziemy w jakieś ekstremalne miejsce jak biegun północny, czy Antarktyda i przyswoimy sobie myśl, że tam na pewno będzie zimno i śnieg, to jest nam o wiele łatwiej. Jeżeli nie będziemy się bali takiego wysiłku, obcowania z tamtejszą naturą, to nie jest nic strasznego. Natomiast jeżeli będziemy żyli z myślą, że nie damy rady, to zawsze ten element strachu będzie nas spowalniał i utrudniał – podkreśla Suchenia.