Podsumowanie turnieju kwalifikacyjnego siatkarzy w Berlinie

Autor: Damian Płowy 2016-01-11 08:19:35
Ach co to był za mecz… – parafrazując refren słynnej piosenki w wykonaniu Wojciecha Młynarskiego, można spokojnie te słowa odnieść do niedzielnego spotkania polskich siatkarzy, walczących w meczu z Niemcami o przedłużenie nadziei na wyjazd na igrzyska olimpijskie do Rio de Janeiro

Właśnie, ach… – trudno nie odnieść wrażenia, że wspomniane spotkanie było obrazem walki, nie tyle z przeciwnikiem, co z własną dyspozycją – dodajmy, daleką od optymalnej. Choć słynne przysłowie mówi, że zwycięzców się nie sądzi, trudno mieć hurraoptymistyczne nastawienie po zakończonym turnieju w Berlinie. Cieszy, że nasza drużyna pokazała charakter, chęć walki i ogromną determinację, jednak pomimo tych niewątpliwie arcyważnych cech w sporcie, trudno pominąć mankamenty, które z pewnością w najbliższym czasie będą trapiły sztab trenerski.

Paradoksalnie, najlepszy mecz nasza reprezentacja rozegrała w sobotnim półfinale z Francją. Mimo, że pojedynek ten, zakończył się dość niespodziewanie, gładką porażką biało-czerwonych, warto podkreślić wysoki poziom siatkarski, zaprezentowany przez Polaków, zwłaszcza w dwóch pierwszych setach. Niestety, równie wysokiego poziomu siatkarskiego rzemiosła, nie mieliśmy okazji zbyt często oglądać w Berlinie (oczywiście w wykonaniu naszych reprezentantów). Raziła wręcz zbyt duża ilość niewymuszonych błędów, popełnianych przez naszych siatkarzy: nagminne przekraczanie linii trzeciego metra, atakowanie piłek w aut w kluczowych momentach seta (patrz mecz z Francją), czy też nieregularna zagrywka, dość niechlujnie wykonywana zwłaszcza w wersji flot. Porażająca wręcz była nasza nieporadność w obronie – elemencie kluczowym w dzisiejszej siatkówce. Myślę, że wielu zgodzi się z tym, że mistrzami w obronie, ostatnimi czasy są Francuzi. To właśnie dzięki temu elementowi zbudowali siłę swojej reprezentacji. Poprzez skuteczną grę w tym elemencie, można utrzymać piłkę w grze, a następnie spróbować wyprowadzić akcję, dzięki której można zdobyć punkt, odskakując przeciwnikowi. Niestety, ten element gry, przez dłuższy czas turnieju u nas szwankował. Innym z elementów, które należy poprawić i przywrócić na dawny poziom, to blok. Niestety dawno nie widziałem tak nieskutecznej gry w bloku naszej reprezentacji (zwłaszcza w pierwszym meczy z Niemcami, rozegranym w piątek 08.01). Można pokusić się nawet o stwierdzenie, że nasi zawodnicy skacząc do bloku, byli o ułamek sekundy spóźnieni za akcją przeciwnika, przez co niemalże każda piłka wpadała w boisko, a stawiany blok, a raczej wyblok służył do zdobywania punktów przeciwnikowi. Jak grać w tym elemencie, pokazali Rosjanie mierzący się w niedzielnym finale z Francuzami. W tym meczu, nasi wschodni sąsiedzi, wrzucili dość sporą garść piasku w trybiki precyzyjnej maszyny francuskiej, z jej operatorem Benjaminem Toniuttim na czele. Rosyjski blok skutecznie sprowadził na ziemie francuskich wirtuozów, a N’gapeth i spółka, zamiast do Rio, muszą póki co wrócić nad Sekwane.

Oczywiście zajęcie trzeciego miejsca przez naszą reprezentację bardzo cieszy – trudno chyba byłoby sobie wyobrazić najbliższe igrzyska bez mistrzów świata, jednak wzmiankowane mankamenty martwią, ponieważ gra na berlińskim turnieju była daleka od poziomu prezentowanego chociażby podczas Pucharu Świata w Japonii w 2015 roku. Nasz rozgrywający, Grzegorz Łomacz, zaprezentował grę na przyzwoitym poziomie, jednak pytanie, czy poziom przyzwoity, w turnieju obsadzonym przez drużyny na mniej więcej równym poziomie, jest wystarczający do końcowego tryumfu? Oczywiście nie, a sukcesy naszym siatkarzom zapewniała szybka, kombinacyjna gra, obrona, blok i regularna, pewna zagrywka. Skutecznej gry w tych elementach, niestety w Berlinie było zbyt mało. Mimo tych niedostatków i bolączek, drużyna zagrałem z charakterem, walcząc o każdą piłkę, co zaowocowało tym, że to gospodarze musieli w niedziele pożegnać się z marzeniami o igrzyskach. Na szczęście, jest jeszcze dość dużo czasu na to by niedostatki te wyeliminować. Choć może to my kibice, mamy już takie oczekiwania, by nasza drużyna każdy mecz grała na najwyższym poziomie, zapominając o tym, że liczy się przede wszystkim założony cel, a ten często osiąga się nie poprzez wirtuozerie w grze, lecz cierpliwość i realizację założeń taktycznych. Inną kwestią pozostaje pytanie o sensowność decyzji władz FIVB organizując tak silnie obsadzony turniej i to w tak niedogodnym dla drużyn terminie. Trudno też nie wspomnieć o marnej jakości obrazu z kamer „challenge”… – zakładam, że z większą precyzją byłby wstanie policzyć kartery na księżycu Galileusz, zerkając na niego swoim pierwszym skonstruowanym teleskopem, niż w niektórych ujęciach kamery dojrzeć dotknięcie siatki, bądź to, czy piłka po ataku dotknęła bloku. Bądźmy jednak optymistami. Turniej w Japonii tuż, tuż (awansują z niego 4 najlepsze drużyny, w tym jedna azjatycka), a walka o Rio trwa nadal…

© 2018 Super-Polska.pl stat4u