Wszyscy powinniśmy być współwłaścicielami Strategii

Autor: źródło-UM Gdańsk 2014-12-15 15:58:42
Z Marcinem Nowickim, ekspertem z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, o Strategii Rozwoju Gdańska 2030 Plus i procesie tworzenia Programów Operacyjnych rozmawia Michał Piotrowski.
- Zacznijmy od przypomnienia: W tym roku po wielu konsultacjach, dyskusjach i warsztatach z mieszkańcami powstał dokument Strategii Rozwoju Gdańska 2030 Plus. Czym jest ten dokument dla miasta?

- Strategia uchwalona przy dużym współudziale mieszkańców jest czymś co można by śmiało określić jako gdańską konstytucję. Jest to pewnego rodzaju mapa drogowa pokazująca kierunki rozwoju Gdańska – kierunki wspólne, czyli takie, które mieszkańcy wskazali i na które się zgodzili w konsultacjach społecznych. Gdybyśmy mieli spiąć te kierunki w jakąś klamrę, to byłaby nią poprawa jakości życia gdańszczan. Ważne jest również, że strategia wytyczyła sposób w jaki do tego nadrzędnego celu mamy dążyć. Jest to współpraca, otwartość, dialog, zaufanie, obywatelskość, kreatywność – wartości uznane za najważniejsze dla naszego rozwoju. To jest dla nas punkt odniesienia, do którego mamy teraz dążyć.

- Strategia jest jednak dokumentem dość ogólnym…

- I dlatego teraz przechodzimy do etapu tworzenia Programów Operacyjnych, czyli uszczegółowienia co konkretnie należy zrobić, by zrealizować założenia strategii. Schodzimy więc na poziom określania konkretnych działań, ich harmonogramu, zasad finansowania, czy określania kto jest za nie odpowiedzialny. A także określania wskaźników, które pozwolą nam potem zmierzyć czy jakość życia mieszkańców rzeczywiście się poprawia.

Jest dziewięć Programów Operacyjnych, nad każdym pracuje zespół złożony z ekspertów, przedstawicieli magistratu, organizacji pozarządowych i innych podmiotów. Każdy z zespołów nie tylko pracuje nad własnym programem, ale co bardzo ważne – współpracuje z pozostałymi, szukając punktów wspólnych, zazębienia pomiędzy poszczególnymi programami operacyjnymi. Odejście od sektorowości, czy branżowości na rzecz współpracy jest niezwykle ważne, bo tylko w ten sposób w rezultacie powstać może jeden, całościowy program rozwoju Gdańska zgodny ze strategią.

- A jaka jest w tym rola Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową?

- Naszą rolą jest moderowanie procesu, ułatwianie zachodzenia relacji. Najważniejsze wyzwanie to zapewnienie by te dziewięć zespołów wzajemnie się widziało i ze sobą współpracowało. Podpowiadamy obszary zbieżności tematycznej. Szukamy powiązań i sposobów rozwiązania problemów.

- To chyba niełatwe. Nad każdym z programów pracują bardzo różne osoby i różne środowiska. Z jednej strony mamy artystów, z drugiej inżynierów, z trzeciej dla odmiany – przedstawicieli biznesu.

- To prawda, ale trzeba też przyznać, że przedstawiciele bardzo różnych sektorów rozumieją potrzebę współpracy i chcą ze sobą współpracować. A to moim zdaniem jest znacznie ważniejsze od samego dokumentu. Bo dokument może się okazać tylko spisem pobożnych życzeń, który się odkłada na półkę. Tymczasem my w Gdańsku budujemy proces strategiczny. A to właśnie proces, a nie dokument jest gwarantem, że strategia będzie realizowana.

- Czy podobne procesy były już realizowane w przypadku innych strategii w innych miastach?

- Nie i dlatego jeśli uda się nam sprawić, że ten proces będzie trwał, to będzie to absolutnie unikatowa sprawa w skali całego kraju. Ale od razu wyjaśnijmy: w Polsce dopiero uczymy się myślenia strategicznego. I wciąż niestety popełniamy błędy. Często niewłaściwy sposób budowania dokumentu strategicznego jest przyczyną, że ten dokument nigdy nie zostanie zrealizowany. Że jest właśnie takim spisem pobożnych życzeń ustawionych na półce w gabinecie.

Właśnie mając w pamięci takie doświadczenia zabezpieczamy się przed nimi. Jak już mówiłem – stawiamy na proces a nie dokument. Budowa zespołów i współpraca między nimi sama w sobie generuje proces strategicznego myślenia. Odbywają się dyskusje, uczestniczą w nich różni fachowcy, widzą się, uczą się wzajemnego wypracowywania celów zmierzających do tego nadrzędnego, czyli dobra mieszkańców.

- Ale strategia nigdy nie zostanie zrealizowana, jeśli nie włączą się w nią mieszkańcy.

- Oczywiście. Mieszkańcy, których za moment znów poprosimy o udział w konsultacjach społecznych, są tak naprawdę współwłaścicielami tej strategii. W tym znaczeniu że nie tylko mają prawo znać ją i wnosić do niej swoje uwagi, ale są współodpowiedzialni za realizowanie strategii. To jest to budowanie rzeczywistej wspólnoty samorządowej, a nie układu mieszkańcy – urząd który jest zaprzeczeniem demokracji lokalnej.

- A nie obawiacie się, że pewne propozycje, które sami mieszkańcy wyartykułowali na poziomie ogólnym, teraz – po uszczegółowieniu – zwyczajnie ich przestraszą? Przecież wiele pomysłów brzmi dość rewolucyjnie – jak choćby ograniczenie przywilejów dla posiadaczy samochodów na rzecz pieszych, czy rowerzystów.

- Owszem, jest to pewna rewolucja, ale pamiętajmy, że w każdym z zespołów są przedstawiciele różnych środowisk i podmiotów. Różne punkty widzenia ścierają się ze sobą i każdy pomysł jest natychmiast kontrowany. To zmusza do ciągłej interakcji i rzeczywistej, czasem bardzo ostrej dyskusji. Ale dzięki temu ostateczne ustalenia po pierwsze nie są utopijne, a po drugie – są możliwe do zrealizowania.

Ciekawą propozycją są też pilotaże – czyli wprowadzanie nowych rozwiązać na pewien z góry określony czas i sprawdzanie, czy z nimi lepiej czy gorzej nam się żyje. Takie próby mogą dotyczyć bardzo wielu różnych tematów – od transportu po planowanie przestrzenne.

- Jakie będą kolejne etapy pracy nad Programami Operacyjnymi?

- Jesteśmy po etapie zweryfikowania diagnoz które powstały na potrzeby strategii, na tej podstawie wypracowaliśmy pewne kierunki działania które przekuwamy teraz na cele i konkretne działania. Za moment – wiosną - rozpoczną się kolejne szerokie konsultacje społeczne, kiedy mieszkańcy znów będą mogli odnieść się do tego, co zostało przez nas wypracowane. Z tym że uwaga: na poziomie tworzenia dokumentu strategii rozmawialiśmy z mieszkańcami o pewnej filozofii. Teraz możemy już dyskutować o konkretach. Efekty tych dyskusji wpłyną na ostateczny kształt Programów operacyjnych.

- I to będzie koniec?

- Tak naprawdę prace nad strategią nigdy nie mają końca. Proces strategiczny to rodzaj pętli wymuszającej wciąż od nowa pewne działania – wymyślamy, tworzymy, a potem diagnozujemy czy dobrze działa i znów wymyślamy co mogłoby działać lepiej.

Ważne jest to, żeby mieszkańcy nie tylko konsultowali pewne zapisy, ale żeby angażowali się w życie miasta i na co dzień w uczestniczyli w tym procesie, żeby na bieżąco podpowiadali decydentom co robić by jakość życia się podnosiła. Nie chodzi o głos wyrażany raz na cztery lata, ale o stałe uczestnictwo.

- Czyli jak rozumiem: wszystko w rękach współwłaścicieli?

- Dokładnie tak. Wszystko zależy od tego, czy mieszkańcy zrozumieją że są nie tylko użytkownikami, ale WSPÓŁWŁAŚCICIELAMI strategii. To dobre słowo. Bo współwłaściciel nie tylko decyduje o kierunku, ale czuje odpowiedzialność za jego realizowanie. Każdy z nas powinien być współwłaścicielem pomysłu rozwojowego dla Gdańska. Tylko w ten sposób przestaniemy się spierać, czy wręcz sobie przeszkadzać i zaczniemy działać wspólnie. Co więcej – każdy będzie dbał, by do współdziałania nakłonić innych – np. swoich sąsiadów. Do tego jest potrzebne zaufanie. I uważam, że czas najwyższy sobie zaufać bo wszystkim nam to wyjdzie na zdrowie.

© 2018 Super-Polska.pl stat4u